Refleksja: Kościół jest znakiem sprzeciwu wobec zła

Zdjęcie: Pamiątkowe zdjęcie jednej z par, która zawarła sakramentalny związek małżeński w Sanktuarium w Sulistrowiczkach, czerwiec 2024

W dzisiejszych czasach musimy się bardziej zmobilizować wewnętrznie. Każda rodzina przeżywa określone trudności. W niektórych rodzinach panuje smutek i żal o to, że dorosłe dzieci odchodzą od Boga, że układają sobie życie niezgodne z Bożymi Przykazaniami uważając, że wszystko im wolno. Świat opanowuje ideologia poprawności politycznej, tzw. „ideologia postmodernistyczna”, która odrzuca Boga, która głosi relatywizm moralny, która wmawia, że nie ma prawdy obiektywnej, nie ma prawdy absolutnej i nie ma dobra absolutnego, że od człowieka zależy co jest dobre, a co jest złe. W ich mniemaniu to nie Bóg rozstrzyga – poprzez Przykazania – co jest dobre a co złe, lecz człowiek przy pomocy własnego prawa rozstrzyga nawet o tym, kogo można zamordować. Wiemy, że w prawodawstwach wielu dawniej chrześcijańskich krajów wolno mordować nienarodzone dzieci, ludzi starych i chorych, wolno też mordować genetyczne istoty, które są owocem eksperymentów na ludzkich płodach. W ten sposób człowiek próbuje wejść na tron Boży, na miejsce Boga, by decydować o tym, co jest dobre a co jest złe.

Ta ideologia nie walczy z religią wprost, tylko zmienia zupełnie obraz Boży. Nie istnieje już pojęcie „Boga w Trójcy Jedynego”. Jeśli uznaje się Boga to tylko jako jakąś „nieokreśloną energię w świecie” ale taką, która w ten świat się nie wtrąca i która nie ma nic wspólnego z człowiekiem, dlatego wmawia nam, że wolno robić wszystko – „wolność od wszystkiego”, i „wolność do wszystkiego” bez żadnych obowiązujących praw moralnych. Światopogląd współczesnego młodego człowieka to najczęściej konsumpcja, to nieograniczona wolność i zabawa, hedonizm, zakupy, seks i mocne przeżycia – tylko to się liczy i niestety wielu młodych ludzi z naszych chrześcijańskich rodzin temu ulega.

Niektórzy zapomnieli o tym, że to Pan Bóg i Jego Kościół definiują co jest dobre, a co jest złe. Nauczono ich w imię nieograniczonej wolności, że to oni mają prawo decydować o tym w co wierzyć, a co odrzucić, jak postępować, a jak nie postępować. Jest to zw. „ale katolicyzm”. Widzimy to w mediach u tych przemądrzałych redaktorów, dziennikarzy i polityków, którzy przyjmują następującą postawę: „jestem katolikiem, ale nie podoba mi się nierozerwalność małżeństwa”, „jestem katolikiem, ale nie przyjmuję nauk Kościoła na temat aborcji, eutanazji czy in vitro”, „jestem katolikiem, ale po swojemu będę tę sprawę rozstrzygał”. Nie ma żadnego „ale”. Albo jesteś katolikiem, albo nie. Ewangelia jest tylko propozycją, można ją przyjąć lub na własną odpowiedzialność odrzucić. Kościół jest znakiem sprzeciwu wobec zła i nie może się umizgiwać do nastrojów, do humorów różnych ludzi czy środowisk. Kiedy staniemy przed Sądem Bożym nie ważne będzie to ile pieniędzy miałeś, ile zmarnowałeś, ważne będzie jakim byłeś człowiekiem, czy byłeś szlachetnym, dobrym i wiernym Bogu. Od tego będzie zależała Twoja wieczność.

Refleksja: Nawet najmocniejsza wiara nie może być martwa

Zdjęcie: Uroczystość odpustowa przy udziale Harcerzy, Kościół Parafialny Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach, 9.06.2024

Budujmy dom naszej wiary na skale. Chrystus jest taką skałą, jest jedynym mocnym fundamentem, na którym można zbudować dom naszego szczęścia osobistego, rodzinnego i społecznego. Można zbudować ten dom bez obawy, że nie runie gdy nadejdą wichry. Chrystus nie obiecywał nikomu z nas drogi na płatkach z róż. Nie obiecywał beztroskiego życia, ponieważ wiedział, że nieodłączne naszej naturze złe myśli, słowa i czyny nie pozwolą zbudować raju na Ziemi. Dlatego mówił o konieczności dźwigania krzyża przez każdego z nas kto zechce Go naśladować. Mówił, że nikogo nie ominą nawałnice zła, cierpienia i przeciwności. Zapewniał nas jednak, że dzięki wierze wszystko to przetrzymamy i zwyciężymy wszelkie zło. Nie stracimy właściwego kierunku w życiu, nie stracimy sensu istnienia jeśli nasze życie zbudujemy na skale, którą jest Chrystus i Jego Kościół. Na skale, którą jest Ewangelia i Boże Przykazania, którą jest mocna wiara, niezłomna nadzieja i najważniejsza od wszystkiego – miłość do Boga i bliźnich.

Wielu współczesnych ludzi wyparło się Chrystusa, wielu z Niego szydzi, wielu Go ignoruje, wielu pisze o Nim kłamliwe opowieści i wstydzi się wyznawać Go publicznie. Wielu jest zbyt leniwych, by się do Niego modlić, by uczestniczyć w niedzielnej Mszy Świętej, by wziąć udział w Eucharystii. Wszyscy oni budują swoje życie nie na mocnym fundamencie wiary Chrystusowej, lecz na lotnym piasku fałszywych recept – na tzw. „szczęściu” rozpowszechnianym przez bezbożne ideologie, które namawiają współczesnego człowieka by szukał szczęścia w rozpuście, w narkotykach, w alkoholu, w zakupach i w zabawie – nie zastanawiając się nawet przez chwilę do czego prowadzi takie postępowanie.

Kiedy zbudujemy dom naszego życia na fałszywych receptach, a nie na skale, którą jest Chrystus, uderzą wichry nieuchronnych problemów i trudności – dom rozpadnie się natychmiast, grzebiąc wszelkie nadzieje, pozostawiając jedynie rozpacz i świadomość przegranego losu. Starajmy się budować życie na skale Chrystusowej wiary. Dlatego też publicznie się do Niego przyznajemy i mimo naszej słabości mamy niewzruszoną nadzieję, że nasz Zbawiciel nigdy nas nie opuści. Tak jak my przyznajemy się publicznie do Niego, tak i on przyzna się do nas na ostatecznym Sądzie, przed którym musi stanąć każdy człowiek – czy tego chce czy nie. Nawet najmocniejsza wiara nie może być martwa – musi być żywa, musi owocować dobrymi myślami, dobrymi słowami i dobrymi uczynkami. Musi owocować miłością do Boga w pełnieniu Jego woli, którą nam zostawił w Przykazaniach, w obowiązkach naszych zawodów i naszego stanu. Nasza wiara musi owocować miłością do bliźnich, nawet nieprzyjaznych nam i wrogich ludzi. Owocować musi nastawieniem rozumu i wolnej woli, że nikogo nie będziemy krzywdzili i na nikim nie będziemy się mścili, że potrzebującego pomocy będziemy wspierać kawałkiem chleba, a jeżeli trzeba – wsparciem moralnym, dobrym słowem, którego niejeden człowiek w dzisiejszych czasach bardziej potrzebuje niż chleba i pieniędzy.

Refleksja: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was umiłowałem” [J 13,34-35]

Zdjęcie: Przed obrazem Matki Bożej Ślężańskiej, Kościół na Ślęży (718m npm), 2.06.2024

Pragnę przypomnieć, że istotę religii chrześcijańskiej stanowi przykazanie miłości Boga i bliźniego: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak jak Ja was umiłowałem” [J 13,34-35]. Jeżeli ktoś tego nie rozumie i postępuje wg starotestamentalnej zasady „oko za oko, ząb za ząb”, jeśli nie potrafi wyciągnąć ręki na zgodę, ani też przyjąć ręki wyciągniętej przyjaźnie przez drugiego człowieka, jeśli się mści, jeśli myśli o zemście i zemstę planuje, ten w duszy swojej nie jest chrześcijaninem, choćby nawet składał uroczyste deklaracje swojej wierności Chrystusowi. Właśnie w przebaczeniu krzywd w szczególny sposób wyraża się miłosierdzie.

Czytaj dalej

Refleksja: Kult Serca Pana Jezusa jako kult Jego miłości obowiązuje każdego chrześcijanina.

Zdjęcie: Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach. Zapraszamy na uroczystości odpustowe 9 czerwca o 10.30.

7 czerwca przypada uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jest to także Światowy Dzień Modlitwy o uświęcenie kapłanów. Z racji odpustu w naszej parafii uroczystość ta została przeniesiona na niedzielę 9 czerwca. Święto to pojawiło się w wyniku objawień Chrystusa św. Marii Magdalenie Alacoque (1673-1675). Pan Jezus domagał się upowszechnienia praktyki przyjmowania komunii świętej, zwłaszcza w pierwsze piątki miesiąca w duchu zadośćuczynienia i wynagrodzenia za grzechy osobiste i całego świata oraz o ustanowienie osobnego święta dla uwielbienia Jego Serca. Serce jest symbolem miłości. W kulcie ludzkiego serca Pana Jezusa czcimy Jego miłość do Boga Ojca i każdego człowieka. Miłość ta ujawnia się w tajemnicy wcielenia i odkupienia. Miłość jest centralną prawda i podstawowym tworzywem całego Chrześcijaństwa, dlatego kult serca Zbawiciela jest niejako jego rdzeniem i streszczeniem. Ewangelia ukazuje nam Chrystusa w jego przeżyciach, radości, smutku, zmartwychwstania. Swoją miłością Jezus zwyciężył grzech, szatana. W kulcie Serca Pana Jezusa dziękujemy mu za Jego dobroć, wynagradzamy mu za naszą niewdzięczność, zwracamy się do Jego miłosierdzia. „Uczcie się ode mnie bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla duszy waszej” [Mt 11-29]. Czy potrafimy dziś czerpać z tej nauki Chrystusa?

W każdym człowieku, w głębi jego duszy toczy się wewnętrzna walka. Chodzi w niej przede wszystkim o uznanie pierwszego przykazania dekalogu, fundamentalnego dla pozostałych przykazań oraz wszystkich prawd wiary. Chodzi w niej o uznanie bezkompromisowej wiary w jednego Boga i o odrzucenie pogaństwa, które obecnie w świecie się szerzy. Bo w brew pozorom pogaństwo nigdy nie umarło, nawet w krajach chrześcijańskich. Namacalnym przykładem może być fenomen góry Ślęży, która przez wielu traktowana jest nadal jak święta góra Słowian – pogan. W ciągu wieków zmieniło się tylko jego oblicze, zmieniło imiona czczonych przez człowieka bogów i sposobu oddawania im czci. Ale zaczynało się niegdyś i zaczyna się dziś wraz z odrzuceniem Bożego planu objawionego w Chrystusie, czyli odrzucenia samego Jezusa. Zaczyna się w chwili gdy tak jak niegdyś szatan-człowiek wykrzykuje – Bogu, nie będę Ci służył! Uf bunt przeciw Bogu i Jego woli wyrażonej w dekalogu widoczny jest w całej historii człowieka i przewija się przez wszystkie wieki. Bunt ten przejawia się jako strącenie Boga z Jego tronu i usadowienie na nim człowieka, który pozostając poza wszelką władzą sam chce decydować o tym co jest dobre, a co złe, co prawdziwe i co fałszywe. Źródłem tego buntu jest pycha diabelska a potem przejęta od diabła pycha ludzka. Człowiek uwierzył szatanowi, który jest odwiecznym kłamcą, że nie potrzebuje Boga i Jego przykazań, może żyć tak jakby Boga nie było. Ale człowiek Bogiem nie jest, przeciwnie jest tylko słabym, kruchym stworzeniem, zależnym w swoim istnieniu od rozmaitych okoliczności. Dlatego to nawet ten najbardziej pyszny, który wykreślił Boga za swego życia i wizji rzeczywistości, jeśli zdolny jest do refleksji nad samym sobą i nad sensem swojego istnienia będzie odczuwał ogromny lęk. To dlatego wielu którzy uważają się za ateistów, zwłaszcza apostaci, którzy przy każdej okazji mówią o swojej niewierze chcą znaleźć aprobatę i posłuch u sobie podobnych. Świetnie ujął to papież Benedykt XVI, który stwierdził, że „apostata na zasadzie rykoszetu musi atakować Kościół, by uspokoić, wyciszyć, zepchnąć do piwnicy swoją historię i uspokoić swój wybór”. Gdy słyszymy wypowiedzi byłych eksduchownych, którzy zapraszani są często do mediów głównego nurtu, liberalno-lewicowych, możemy zauważyć, że zjawisko o którym mówił papież zaczyna przybierać monstrualne wręcz rozmiary. Życie ludzkie nabiera sensu wtedy, gdy mamy świadomość, że po śmierci czeka na nas lepszy świat, czeka na nas ktoś kto nas przyjmie, poprowadzi do świata miłości i szczęścia, „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” [1Kor 2,9]. W naszych czasach mamy do czynienia z nowym pogaństwem, nazywanym neopogaństwem wypływającym z neomarksizmu i postmodernizmu. Ta ideologia jest niezwykle niebezpieczna dla współczesnego Chrześcijaństwa. Dlatego dziś tak ważne jest by czerpać z Ewangelii, z dekalogu i miłości, która wypływa z Serca Chrystusowego.

Refleksja na Boże Ciało: nawet najmocniejsza wiara nie może być martwa, musi być żywa, musi owocować dobrymi myślami, słowami i uczynkami

Zdjęcie: Przed Krzyżem Misyjnym – miejscem, w którym zakończymy procesję Bożego Ciała, Kościół parafialny NSPJ w Sulistrowicach, maj 2024

Zgodnie z wielowiekowym zwyczajem liturgicznym obchodzimy w czwartek – po Niedzieli Trójcy Przenajświętszej – Uroczystość Bożego Ciała. W czwartek odbyła się ostatnia wieczerza, Chrystus wraz z Apostołami świętował paschę w wieczerniku. Wziął w swoje ręce chleb i powiedział: „To jest ciało moje”. Ujął kielich z winem i powiedział: „To jest kielich krwi mojej, to czyńcie na moją pamiątkę”. Każda Msza Święta uobecnia trzy wielkie momenty historii naszego zabawienia. Ostatnią Wieczerzę, śmierć Chrystusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie. Każda Msza Święta jest największym na świecie cudem stale powtarzającym się na wszystkich ołtarzach. Chleb w kapłańskich rękach pod wpływem słów konsekracji staje się żywym, autentycznym, prawdziwym ciałem i krwią Chrystusa. Raz w roku niesiemy w procesji żywe Ciało Chrystusa po ulicach naszych miast i wsi. Pragniemy, by żywy, prawdziwy Bóg pobłogosławił nasze miasto, nasze domy, pola, ogrody, szkoły, uniwersytety, szpitale i hospicja. Wszystkie te miejsca gdzie pracujemy, uczymy się, bawimy i cierpimy. Prosimy by błogosławił cały mały świat, w którym żyjemy w rodzinach, w którym kochamy się i wychowujemy nasze dzieci. Opiekujemy się słabymi i potrzebującymi pomocy, przeżywamy chwile szczęścia a także smutku, rozgoryczenia i osamotnienia. Niosąc w procesji tak bardzo uroczyście żywe Chrystusowe Ciało, całemu światu wyznajemy naszą głęboką wiarę, którą otrzymaliśmy w darze od naszych przodków, i którą pragniemy przekazać dalszym pokoleniom.

Jednak dziś wielu ludzi wyparło się Chrystusa. Wielu szydzi z Niego, wielu Go ignoruje, wielu pisze o Nim kłamliwe opowieści i wstydzi się wyznawać Go publicznie. Wielu jest zbyt leniwych, by się do Niego modlić, by uczestniczyć we Mszy Świętej niedzielnej, by wziąć udział w procesji Eucharystycznej . Wszyscy oni budują swoje życie nie na mocnym fundamencie wiary w Chrystusa, lecz na lotnym piasku fałszywych recept, na tak zwanym szczęściu rozpowszechnianych przez różne ideologie. Namawiają one współczesnego człowieka, by szukał szczęścia w rozpuście, narkotykach, alkoholu, zakupach czy zabawie, nie zastanawiając się nawet przez chwilę do czego prowadzi takie postępowanie. Kiedy zbudujemy dom naszego życia na fałszywszych receptach, a nie na skale, wówczas dom rozpadnie się grzebiąc wszelkie nadzieje, pozostawiając rozpacz i świadomość przegranego losu.

Jako chrześcijanie starajmy się budować życie na skale Chrystusowej wiary, dlatego tak licznie gromadzimy się na Eucharystii Bożego Ciała przy żywym ciele Chrystusa. Dlatego publicznie się do niego przyznajemy, i mimo naszej słabości mamy niewzruszoną nadzieję, że nasz Zbawiciel nigdy nas nie opuści, tak jak my przyznajemy się do Niego, tak i On przyzna się do nas na ostatecznym sądzie, przed którym stanie każdy człowiek – chce tego czy nie. Nawet najmocniejsza wiara nie może być martwa, musi być żywa, musi owocować dobrymi myślami, słowami i uczynkami. Nasza wiara musi owocować miłością do bliźnich. Wspierać mamy się wzajemnie kawałkiem chleba, a jeżeli trzeba – moralnym wsparciem, dobrym słowem, którego niejeden człowiek bardziej dziś potrzebuje niż chleba i pieniędzy. Nasza chrześcijańska wiara jest karmiona żywym ciałem Jezusa Chrystusa, a naszym obowiązkiem jest dzielić się nią z innymi. Nasz obowiązek to przekazanie wiary naszym dzieciom, krewnym, przyjaciołom, a nawet obcym i nieznajomym. Mamy obowiązek naszym słowem i życiem o niej świadczyć. Każdy chrześcijanin zobowiązany jest do tego, by swoim życiem świadczyć o Chrystusie. Powinniśmy być Ewangelią miłości i życzliwości chrześcijańskiej. Powinniśmy tak postępować, aby inni patrząc na nasze życie uwierzyli, że Bóg istnieje.