Refleksja: 670 rocznica powstania kościoła w Sulistrowicach

30 października, w niedzielę będziemy obchodzić Uroczystość Poświęcenia Kościoła parafialnego w Sulistrowicach oraz jubileusz związany z 670-tą rocznicą powstania pierwotnego kościoła w Sulistrowicach (1352-2022). Z tej okazji serdecznie zapraszamy na koncert muzyczny zespołu NOE, kiermasz ciast i poczęstunek do Sulistrowic (po Mszy Św. o godz. 10.30) oraz do Sulistrowiczek (po Mszy Św. o godz. 12.00).

W naszej świątyni Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach, jak w setkach tysięcy innych na całym świecie obecny jest sam Bóg. Stale tu przebywa. W każdej parafii w ciągu roku szczególnie ważne są 2 dni: dzień odpustu parafialnego oraz rocznica poświecenia kościoła. Dzień rocznicy poświęcenia kościoła można porównać do chrztu. Poprzez chrzest człowiek staje się dzieckiem Bożym, a przez poświęcenie świątyni kościół staje się budynkiem przeznaczonym do służby Bożej. Odtąd nie może on służyć świeckim celom. Początki budownictwa kościelnego sięgają IV wieku. Wcześniej istniały jedynie kościoły domowe albo kaplice w katakumbach gdzie potajemnie zbierali się pierwsi chrześcijanie. Warto sobie uświadomić, że od pradawnych czasów budowano obiekty sakralne. Człowiek z natury jest religijny i od zawsze wierzył w Boga prawdziwego, lub w bóstwa. Najbardziej znane w naszym kręgu kulturowym są świątynię pogańskie i grecko-rzymskie. U żydów było trochę inaczej – podczas wędrówki izraelitów z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej przechowywali oni Arkę Przymierza w przybytku Mojżeszowym. Był to wykonany ze szczególną precyzją namiot. Dopiero po wybudowaniu świątyni przez króla Salomona rzeczy znajdujące się w przybytku przeniesiono do miejsca świętego i najświętszego. Pierwsza świątynia została wzniesiona w ciągu 7 lat na wzgórzu Moria, czyli na świętej skale. To tu Abraham miał złożyć w ofierze swego syna Izaaka. Pierwsza świątynia została zniszczona przez wojska króla babilońskiego Nabuchodonozora II w VI w. p.n.e. – wtedy zginęła słynna Arka Przymierza, czyli złota skrzynia w której znajdowała się laska Aarona i dzban z manną, a przede wszystkim X przykazań, czyli kamienne tablice podarowane Mojżeszowi przez Boga na górze Synaj. Druga świątynia była skromniejsza, kilka razy ją przebudowywano za panowania króla Heroda Wielkiego, a w jej miejsce zbudowano trzecią – zwaną świątynią Heroda. Działo się to w 20 r. p.n.e. i to właśnie tę świątynię odwiedzał Jezus Chrystus. Ocalała po niej resztka muru obronnego, tzw. mur zachodni znany dziś jako Ściana Płaczu.

Dziś wiemy, że wieś Sulistrowice istniała już wg badań historyka prof. Rościsława Żerelika z UWr. w XIV wieku. I co więcej – posiadała własny kościół parafialny. W 1352 roku w akcie komesa Macieja z Trenczyna odnotowano imię plebana Michała z Sulistrwicz. Sulistrowice zatem były samodzielną parafią, lecz nie wiadomo czy kierowali nią kaniony regularni posiadający swe majętności w okolicy. Na pewno swoje włości mieli tu Cystersi ze znanego klasztoru w Lubiążu. Ich opatowi Thilo w 1361 roku Nickel von Zeisberg sprzedał wieś Sinsterwicz w obszarze prawa miejskiego Niemczy, wraz z polami oraz pastwiskami za sumę 100 Marek. Dziesięć lat później w dokumentach znów wymieniany jest pleban z Sulistrowicz Michał. W XIV wieku jako właściciel wymienia się także ród von Betsch, a w XV wieku ród von Seydlitz, co jednak może wynikać z faktu, iż początkowo w wielu źródłach Sulistrowice oraz Sulistrowiczki na ogół traktowano łącznie i opisywano pod jedną nazwą. Sytuacja zmieniła się pod koniec XVII wieku, kiedy rozróżniano Klein i Gross Sieberwitz, potem Klein i Gross Sulistriwitz. 17 listopada 1503 roku w pierwszym roku rządów opata Thomasa Falkenheina, wieś Sinsterwitz została nadana klasztorowi NMP na Piasku we Wrocławiu jako dobra fundacyjne. W XVII wieku prepozyt Henryk Seweryn Bosling, kanonik regularny oraz proboszcz w Sobótce od 1649 roku posiadał wsie Strzegomiany, Sulistrowice oraz Sulistrowiczki. Dokonał on sukcesywnie modernizacji obiektów należących do zakonu. Umieszczone powyżej wzmianki o plebanach w Sulistrowicach sugerują, iż we wsi istniał przed wiekami kościół. Niestety nie wiadomo do końca jakiej był konstrukcji oraz gdzie się dokładnie znajdował. Przypuszczalnie uległ on zniszczeniu podczas najazdów husytów bądź też później w wyniku zdarzeń wojennych. W 1932 roku ks. Alfons Machunze, proboszcz z parafii Św. Jakuba Apostoła w Sobótce wraz ze swoim wikariuszem Georgenem Thineldem wybudował w Sulistrowicach kościół, pełniący wówczas funkcję świątyni filialnej, a dziś kościoła parafialnego.

Pamiętajmy, że czas powstania kościoła w Sulistrowicach to lata władania tymi terenami przez Bolka II, księcia Piastowskiego związanego ze Śląskiem oraz górą Ślężą. Bolko II to ostatni suwerenny polski książę na Śląsku, który nie dał się zhołdować Janowi Luksemburczykowi – Niemcowi na tronie Czeskim, do końca pozostając wiernym koronie Polskiej. Zmarł 28 VII 1368 r. Dla uczczenia tej postaci zrekonstruowaliśmy rzeźbę będącą odwzorowaniem nagrobka sarkofagu Bolka II w Krzeszowie, a także co roku – w rocznicę jego śmierci – w kościele na Ślęzy odprawiamy Mszę Świętą za jego duszę. Pomnik znajduje się przy Sanktuarium w Sulistrowiczkach, a został ufundowany przez JE Abpa Józefa Kupnego, Metropolitę Wrocławskiego.

Wszyscy – zarówno duchowni jak i świeccy – jesteśmy odpowiedzialni za Kościół – za ten święty budynek, i za Kościół – duchowy. Kościół to nie tylko księża i biskupi, to zgromadzenie wszystkich ochrzczonych. To nasze dziedzictwo, które przekażemy następnym pokoleniom.

Refleksja: Chrystus jest drogą, prawdą i życiem

 

Europa przeżywa próby wyrzucenia Boga z życia publicznego – ze szkół, z uniwersytetów, z mediów, z gazet czy telewizji. Takie próby w historii kończyły się tragicznie, zazwyczaj śmiercią wielu ludzi. Działo się tak, ponieważ ludzkość nie potrafiła przyjąć świata bez Boga. Twórcy wspólnoty europejskiej m.in. De Gasperi, Adenauer czy De Gaulle postanowili zbudować wspólnotę narodów europejskich, by już nigdy nie powtarzały się tragedie jakie przeżywała Europa z powodu wojen. Ci mężowie stanu chcieli budować wspólnotę europejską na zasadach Ewangelii – choć dziś politycy Unii Europejskiej często o tym zapominają. Pamiętajmy jednak, że nasza cywilizacja euroatlantycka została stworzona przez chrześcijaństwo, które inspirowało się kulturą grecką, bliskiego wschodu, prawem rzymskim oraz wszystkim tym, co było dobre w dotychczasowych cywilizacjach. Cywilizacje rozpadają się zawsze od wewnątrz, bo ludzi ogarnia niemoc, ponieważ rodziny tracą swoje znaczenie i się rozpadają, przez konsumpcjonizm oraz lekkie, hedonistyczne podejście do życia. Taka cywilizacja się nie ostoi, nie ma szans na przetrwanie. W momencie kiedy cywilizacja jest słaba przychodzą siły z zewnątrz, doprowadzając ją do upadku. Czy ten upadek nie spotka Europy?

Dziś wyrzuca się Chrystusa z życia codziennego, a religię traktuje jako tradycję i obyczaj. Chrystus zaś nie jest tradycją ani obyczajem, nie jest folklorem, zwyczajem czy kulturą – pomimo tego, że dziś panuje wśród młodych ludzi taka moda, by nie przyznawać się do tego, że człowiek się modli, chodzi do kościoła, że jest wierzący. Nie obawiajmy się, że będąc praktykującymi katolikami ktoś powie o nas, że jesteśmy zacofani. Powinniśmy być na tyle silni, by się temu przeciwstawić. Chrześcijaństwo to znak sprzeciwu wobec świata, wobec zła i wobec tego wszystkiego co przynosi na świat szatan. Szatan istnieje – choć próbuje się go bagatelizować, wyśmiewać, mówić o nim ironicznie czy w żartach – w kulturze, w muzyce czy w mediach. Tymczasem on działa bez przerwy, nie idzie na urlop, gdyż nienawidzi ludzi. I jest to niestety okrutna rzeczywistość. Zazdrości nam łaski Bożej, której on nie ma. To Chrystus – nie szatan – jest drogą do zbawienia, jedyną obiektywną prawdą i życiem. Dlatego nigdy nie wstydźmy się Jezusa i nie odrzucajmy Go.

Refleksja na temat rozumu i wiary

Dziś Europa, która niegdyś była centrum chrześcijaństwa oddala się od Boga, a niektóre zachodnie społeczeństwa całkowicie od Niego odchodzą. Chcą by Bóg zniknął z ich życia, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Żyjemy niestety w czasach nie sprzyjających rozwojowi wiary – w czasach relatywizmu moralnego. Ze wszystkich stron płyną do nas różne prądy liberalne, które chcą zepchnąć chrześcijaństwo do sfery życia wyłącznie prywatnego. Co chwile dowiadujemy się, że ktoś domaga się zdjęcia krzyża ze ściany w sali szkolnej, że ktoś usuwa z sądu tablice z przykazaniami. Dowiadujemy się, że ci, którzy decydują o wspólnocie europejskiej, nie zgodzili się na wprowadzenie wzmianki o chrześcijańskich korzeniach Europy do preambuły traktatu europejskiego. Ludzie ci boją się wzmianki o Chrystusie jak diabeł święconej wody, chcąc urządzać świat bez Ewangelii – a wiemy, że takie postępowanie zawsze kończy się bardzo źle: “Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (Jan Paweł II). Wybitny angielski pisarz C.S. Lewis napisał: ”Kiedyś szatan miał dużo trudniejszą pracę, bo musiał każdego człowieka kusić z osobna. Dzisiaj ma dużo łatwiej – wystarczy, że skusi dziennikarza czy polityka, który codziennie występuje w telewizji, kształtując świadomość społeczną i oddziałując tym samym na miliony ludzi”.

Czasy, w których żyjemy bywają irracjonalne. Ludzie często nie kierują się rozumem, choć się na rozum powołują. Nierzadko wpływ na nich mają różnego rodzaju mity, wróżby, horoskopy czy religie wschodu. Natomiast Kościół zawsze był racjonalny, a religia chrześcijańska broniła rozumu przed magią, czarami i astrologią. Religia Chrystusowa nie kłoci bowiem się z rozumem. Niektórzy mówią: „Kieruję się rozumem, więc odrzucam religię”. Tymczasem Św. Jan Paweł II mówił: „Wiara i rozum to dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się do odwiecznej prawdy, jaką jest Bóg”. Prawie wszyscy uczeni na świecie – choć nie wszyscy są katolikami – wierzą w Boga. Wiedzą bowiem, że bez istnienia tej nadrzędnej inteligencji, racjonalny świat jest nie do wytłumaczenia i zrozumienia. Kosmos jest tak precyzyjny, jasny i logiczny matematycznie, a jednocześnie tajemniczy, że musi być dziełem Stwórcy. Świat nie mógł bowiem powstać z chaosu, ślepej i martwej materii, ale z dotknięcia boskiego, czego człowiek nie jest w stanie ogarnąć umysłem.

Refleksja po Bierzmowaniu w Sulistrowckiej Parafii

Przeżyliśmy ważny czas w naszym życiu. Coś się kończy, a coś nowego zaczyna. Od dziś droga młodzieży będziecie dojrzałymi chrześcijanami. Sakrament Bierzmowania to sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, a dojrzałość wiąże się nie tylko ze swobodą działania – jak niektórzy sądzą uznając, że jako osoby dojrzałe mogą robić co im się podoba. Dojrzałość wiąże się przede wszystkim z odpowiedzialnością. Starsi to dobrze wiedzą, bo czują ciężar odpowiedzialności za swoją rodzinę, swoje dzieci, za współmałżonków, za innych. Wy droga młodzieży będziecie dojrzałymi, dorosłymi ludźmi odpowiedzialnymi za kościół. Odpowiedzialnymi za wiarę w swoim sercu – żeby ktoś wam jej nie wyrwał, żeby nie pluł przy was na wiarę. Musicie być na tyle mężni, żeby nie dać się złamać.

Obecny czas jest trudny dla wiary. Czas relatywizmu, liberalizmu, deptania Bożych przykazań. W tym czasie trudno jest pozostać wiernym Chrystusowi, jednak trzeba, bo wiara chrześcijańska nie jest wiarą dla ludzi słabych. To jest wiara dla ludzi mocnych. Dla ludzi którzy będą trwać przy Chrystusie, mimo różnych trudności i pokus. Świat będzie starał się was skłócić, będzie starał się sprowadzić was na złą drogę – bo zło istnieje. W tym świecie oczywiście dobra jest więcej. – jestem o tym przekonany. Gdyby zła było na świecie więcej, to ten świat już by dawno nie istniał. Dobrych szlachetnych ludzi jest więcej niż złych. Ale jest też zło, są i źli ludzie. Zło jest w każdym z nas – nie jest tak, że jedynie dookoła są źli, a my jesteśmy dobrzy. W każdym człowieku tkwi skłonność do zła, ponieważ jesteśmy słabi, bo przyszliśmy na ten świat z grzechem pierworodnym. Czasami musimy walczyć sami ze sobą i swoimi słabościami.

Jeżeli człowiek zwycięży samego siebie, swoje pokusy, swoje skłonności do zła, wtedy odnosi największe zwycięstwo. Bo jest też zło – potężne choć często lekceważone, które nazywa się szatan. Diabeł to nie jest legenda czy baśń, to nie jest stwór, jakiego pokazują w hollywoodzkich filmach czy opisują w książkach sensacyjnych. Upadły anioł, który się zbuntował przeciwko Bogu, którzy powiedział Bogu „Nie będę ci służył, bo ja jestem wspaniały”. On nienawidzi dobra, nienawidzi też ludzi. Chciałby, aby ludzie – tak jak on – byli potępieni. Używa rożnych sposobów przymilania się, obiecuje przyjemności, rozkosze, byleby człowiek zapomniał o Bożych przykazaniach. On jest i działa na każdego z nas i chce, żebyśmy zboczyli z dobrej drogi. Diabeł w dawnych czasach miał dużo trudniejsza pracę, ponieważ każdego człowieka musiał kusić z osobna. Dziś ma dużo łatwiej. Wystarczy, że opanuje dziennikarza, redaktora pisma, gazety, kanału telewizyjnego czy rozgłośni radiowej – wtedy działa na miliony ludzi, zwłaszcza młodych, którzy są wrażliwi na to co do nich mówi, którzy są ciekawi i chłonni świata. Na młodych, którzy jeszcze nie mają rozeznania między dobrem a złem i łatwo przyjmują to, co się świeci, co wygląda atrakcyjne. Ważne jest, abyście pamiętali, żeby się temu złu, które pcha się do was umieli powiedzieć nie. To wielka sztuka umieć powiedzieć nie.

Informacja: Bierzmowanie w naszej parafii odbyło się 26 września (poniedziałek) o godz. 18.00 w Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach. Mszy Św. przewodniczył i sakramentu bierzmowania udzielił JE ks. Abp Józef Kupny, Metropolita Wrocławski. Do bierzmowania przystąpiło 41 młodych osób z naszej parafii.

Młodzież archidiecezji wrocławskiej spotkała się na dorocznym święcie na Ślęży [RELACJA]

W tym roku przyświeca nam hasło Światowych Dni Młodzieży “Maryja poszła z pośpiechem w góry”. To okazja do spotkania z Panem Bogiem i z drugim człowiekiem. Chcemy w z radością i w zabawie przezywać swoją wiarę – mówi o wydarzeniu ks. Mariusz Sobkowiak, diecezjalny duszpasterz młodzieży.

Centralnym punktem była Msza św. pod przewodnictwem bp. Jacka Kicińskiego. Na początku homilii porównał wędrówkę na Ślężę z wycinkiem drogi Maryi. Podkreślił, że młodzi po drodze mieli do wykonania zadania – napisanie listu, wykonanie piosenki z pokazywaniem, bieg, przygotowanie wystroju stołu, a także elementów pierwszej pomocy oraz… zjedzenia cytryny z radością na twarzy. Zaznaczył, że to wszystko pokazywało, że nie jest łatwo wejść na górę, że trzeba pokonać niektóre trudności. Zauważył, że Maryja na górę jednak weszła radością. 

– Dzisiaj usłyszeliśmy taki piękny refren: “Błogosławiona jesteś Maryjo, żeś uwierzyła, że spełnią się tobie słowa powiedziane ci od Pana”. Błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je w swoim sercu. Możemy powiedzieć, że szczęśliwi są ci, którzy otwierają się na słowo Boże. Maryja była szczęśliwa, bo się otworzyła na słowo Boże, przyjęła je do swojego serca – mówił. – Gdy patrzymy na nasze życie, to, tak po ludzku, Pan Bóg nas ciągle czymś zaskakuje. Maryja też została zaskoczona. Piękno zaskakiwania Boga polega na tym, że On zawsze nas zaskakuje miłością, dobrocią. Bóg pochyla się nad nami. I może na początku jest coś trudne i niezrozumiałe, ale Pan Bóg wszystko wyjaśnia w czasie.

Następnie ponownie nawiązał do wędrówki na najwyższy szczyt na terenie archidiecezji wrocławskiej. Podkreślił, że po to był trud wędrówki, by na szczycie ucieszyć się sobą.

Bp Jacek nauczał, że na słowo Boże wszystko się stało, a to co się stało było dobre. – A więc słowo Boże to słowo miłości. Można sobie postawić pytanie, dlaczego tak rzadko sięgamy po Pismo Święte – dodał. Podał też przykład choroby i wizyty u lekarza, który przepisuje odpowiednie leki. – My tych leków nie znamy, ale z jaką wiarą je przyjmujemy. Wierzymy, że nam pomogą i doprowadzą nas do zdrowia. A słowo Boże daje szczęście, miłość. Nieraz mamy w sercach pustkę, zmartwienia, nie wiemy co zrobić, ale nie sięgamy po receptę, którą Bóg nam daje. Tu nie chodzi o to, że słowo Boże wszystko nam rozwiąże, ale ono daje nam światło, wiemy co robić. 

Zobacz Galerię z uroczystości >>

Ksiądz biskup nawiązując do tekstu Ewangelii podkreślił, że na “górze Tabor” – bo tak nazywana jest w archidiecezji Ślęża – jesteśmy świadkami nawiedzenia. Przekonywał, że to spotkanie jest napełnione było wielką radością. Podczas rozważań postawił trzy pytania – Dlaczego Maryja wybrała się z pospiechem w góry? Kim była Elżbieta? Jak długo trwały odwiedziny Mary i co Maryja robiła u Elżbiety? – a następnie udzielił na nie odpowiedzi.

– Maryja poszła do Elżbiety po scenie zwiastowania. Ta scena była piękna, wspaniała, ale w tej scenie Maryja powiedziała: “Oto ja jestem służebnica Pańska”. Wtedy poczęła za sprawą Ducha Świętego. Maryja nosi pod sercem Jezusa, ale w tym momencie wybiera sobie nowe imię – służebnica Pańska. To imię, które Maryja wybrała określa jej życie – chce służyć Bogu – mówił i dodał: – Bardzo często słowo “służba” kojarzy się z takim poniżeniem, upokorzeniem. Ale zobaczmy, jeśli ja służę drugiemu z miłością, to służba staje się czymś pięknym i wspaniałym. 

Odpowiadając na drugie pytanie zaznaczył, że Elżbieta była krewną Maryi i poczęła w swoim łonie Jana Chrzciciela w późnym wieku. – Po ludzku nie była w stanie począć dziecka, bo wiek na to jej nie pozwalał. Dlatego że swoim mężem Zachariaszem doświadczyli cudu Bożej miłości. A więc mamy dwie kobiety, które doświadczyły cudu Bożej miłości. Jeśli człowiek doświadcza cudu Bożej miłości, to nie jest w stanie tego doświadczenia zatrzymać dla siebie. Dlatego Maryja poszła z pośpiechem w góry, do Elżbiety – tłumaczył.

Zwrócił uwagę, że zwykle człowiek idzie w górę wolno, a w dół z pośpiechem, tymczasem Maryja szła z pospiechem w górę. – Co to znaczy? Że jeśli ktoś ma radość w sercu, nigdy się nie męczy. A my, gdy nie mamy tej radości, gdy nie widzimy celu w życiu, to bardzo szybko się męczymy, narzekamy, marudzimy. Maryja miała cel i przez to miała radość w sercu. Ten kto nie ma celu w życiu nie wykonuje niczego z radością – zaznaczył. Przekonywał, że tego młodzi doświadczyli również w dniu święta młodzieży podczas wędrówki na szczyt. Zmęczenie drogi przestało mieć znaczenie, gdy cel był już osiągnięty. Wówczas pojawiła się radość w sercu.

Ojciec biskup zachęcał, by postawić sobie pytania: dlaczego dziś przychodzimy na tę “górę Tabor”, co jest celem mojego życia? Czy wzięliśmy pod uwagę to, że spotykamy się tu przede wszystkim z Panem Jezusem? – Wszystkie inne spotkania też są piękne, ale najpiękniejsze jest to, w którym zaraz zobaczymy Jezusa pod postacią chleba i wina. Dlatego, aby wejść na górę, trzeba podjąć decyzję – idę. Każdy z nas ma swoją górę do pokonania. To są nasze trudności, zniechęcenie, problemy, nagłe sytuacje. Żeby pokonać górę, trzeba mieć motywację. Bez motywacji też wejdziesz na szczyt, ale zabraknie radości.

Kaznodzieja tłumaczył też dlaczego spotkanie Maryi i Elżbiety było pełne radości. Podkreślił, że było pełne uwielbienia Boga. Kobiety były szczęśliwe tak bardzo, że z tego szczęścia podskoczyło z radości dzieciątko w łonie Elżbiety. Zachęcał, by spotkanie z Jezusem eucharystycznym było pełne radości, szczęścia. Zastanawiał się też nad tym, dlaczego tak często jesteśmy smutni. – Przecież na każdej Eucharystii spotykamy się z Jezusem, On przychodzi do nas. My przychodzimy do Niego, a Jezus nawiedza nasze serca.

Odnosząc się do ostatniego z postawionych pytań wyjaśniał, że radość, która towarzyszyła Elżbiecie i Maryi wcale nie mijała, a prawdziwym jej obliczem była służba. – Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży, było już blisko narodzin Jana Chrzciciela. Jak służyła Maryja? Pewnie wykonywała proste czynności – prała, sprzątała i gotowała. I w tym wszystkim była szczęśliwa dlatego, że czyniła to z miłości – mówił. – Jeśli coś czynimy z nakazu zawsze będzie kulą u nogi, ale jeśli czynimy coś z miłości, to najprostsze czynności będą czymś pięknym i wspaniałym. Będziemy służyć. Maryja była tam trzy miesiące. 

Bp Jacek Kiciński odniósł się też do czerwcowej beatyfikacji sióstr męczenniczek elżbietańskich. – Dziesięć prostych, zwyczajnych sióstr zakonnych oddało swoje życie za wiele młodych dziewcząt, kobiet. Stanęły w obronie. Same poniosły śmierć z rąk sowieckich żołnierzy. One mogły zostawić ludzi, ale ich kochały. Gdy oddawały swoje życie, modliły się za oprawców. To była straszna śmierć. Sześć z nich zostało brutalnie zgwałconych. Dziś mogą być patronkami tych, którzy doświadczają trudności, problemów w swoim życiu.

Zwrócił również uwagę, że podczas Eucharystii towarzyszyły młodzieży relikwie bł. Carlo Acutisa, który kochał Eucharystię. – Tak się zakochał w Pan Bogu, że chciał go przybliżyć innym.

– Niech to nasze dzisiejsze spotkanie, to nawiedzenie św. Elżbiety przez Maryję, będzie okazją do tego, abyśmy i my innych nawiedzali niosąc Chrystusa w swoim sercu. Pamiętajcie, jeśli idziemy z Jezusem Chrystusem to każde spotkanie z drugim człowiekiem będzie radosne, szczęśliwe – mówił i pozostawił młodzieży zadanie: pokonuj góry swojego myślenia, swoje zniechęcenie, ograniczenie, lenistwo. Pamiętaj, że jak pójdziesz w góry, zawsze spotkasz kogoś, kto rozraduje twoje serce.

Posłuchaj całej homilii >>


Źródło: Gość Wrocławski, wroclaw.gosc.pl

Arcybiskup Józef Kupny

Napisali o nas

Duch braterstwa – Niedziela
Zostanie po nas ślad – Niedziela
Droga krzyżowa na Ślęży – Gość Niedzielny
Nowy Rok na Ślęży – Gość Niedzielny
Radio Rodzina – 7 sierpnia 2017
Sylwester na Ślęży – 1 stycznia 2018
Gość Niedzielny – 10 stycznia 2016
gazetadolnyslask.pl – 25 stycznia 2015
Tygodnik Niedziela – 21 grudnia 2014
Radio Rodzina – 4 grudnia 2014
Gość Niedzielny – 10 sierpnia 2014
Tygodnik Niedziela – 1 grudnia 2013
Gość Niedzielny – 17 listopada 2013
Gość Niedzielny – 28 lipca 2013
Gazeta Wyborcza – 13 czerwca 2013
Gość Niedzielny – 7 kwietnia 2013
Gazeta Wrocławska – 22 luty 2013
Tygodnik Niedziela – nr 34/2012
Tygodnik Niedziela – 21 sierpnia 2011

Odbudowa kościoła