O biskupie Józefie Pazdurze, wrocławskim biskupie pomocniczym, Miłośniku Ziemi Ślężańskiej [WYWIAD]

Przypominamy, że wkrótce ukaże się książka z płytą CD autorstwa ks. dra Ryszarda Staszaka pt. „Bp Józef Pazdur i Ślęża – Homo Dei [Człowiek Boży]” o nietuzinkowym życiu Bpa Józefa Pazdura, związanego z górą Ślężą oraz Sulistrowiczkami, ze słowem wstępnym abpa JE Józefa Kupnego. Biskup Józef Pazdur przez styl swego życia, przypomina papieża dobroci – Św. Jana XXIII, którego wraz z biskupem Bolesławem Kominkiem odwiedzał w Watykanie. Przez kult Matki Bożej i służbę bliźnim bp Pazdur przypominał zaś Św. Jana Pawła II Wielkiego. Zachwycał się pięknem przyrody Masywu Ślęży, wspierał budowę Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach, był ponadto częstym gościem naszej parafii, brał udział w „Spotkaniach Rodzin” i cieszył się powszechnym szacunkiem duchowieństwa oraz wiernych.


Wywiad Macieja Rajfura z ks. prof. Józefem Swastkiem

Maciej Rajfur: Gdzie Ksiądz poznał bp. Józefa Pazdura?

Ks. prof. Józef Swastek: Był moim ojcem duchownym, gdy formowałem się na kapłana w seminarium.

Dobrze wspomina Ksiądz tę formację?

Nie tylko ja, ale myślę, że nikt nie powie o nim złego słowa. To nie był surowy przełożony, który trzymał alumnów twardą ręką. Wręcz przeciwnie. Nasze wizyty u niego stanowiły wielkie przeżycie i niezapomniane chwile. Wiem, że klerycy, a potem księża, te spotkania pamiętali do śmierci. Nie było drugiego takiego przełożonego w seminarium, oprócz księdza rektora Aleksandra Zienkiewicza, który cieszyłby się tak wielką estymą i miłością.

Co najbardziej trafiało do kleryków w postawie bp. Józefa?

Pokora i duch służebny. A mnie najbardziej uderzała ta wrażliwość na człowieka i naturę, te gołębie przy jego oknie… Kiedy zmienił miejsce zamieszkania, gdy został biskupem, dalej dokarmiał gołębie, które jakby za nim poleciały. On o nich pamiętał. A klerycy często prosili go o wsparcie modlitewne, widząc, że Pan Bóg go wysłuchuje.

Biskup Józef Pazdur był postacią nietuzinkową, ale młode pokolenie nie zdążyło go poznać. Zmarł 5 lat temu. Czym się wyróżniał?

Swoją dostępnością. Nigdy nie ograniczał rozmów z innymi. To zadziwiające, że on miał zawsze czas, a przecież doba u niego trwała jak u wszystkich – 24 godziny. Jak ktoś przyszedł, stawał się od razu uczestnikiem rozmowy, a nie słuchał wykładu, przez co rozmowa nabierała jeszcze przyjaznego i ciepłego klimatu. Poza tym był jednym z najbardziej popularnych przełożonych w seminarium duchownym w czasach bardzo trudnych dla Kościoła. Klerycy mieli do niego zaufanie i przychodzili do niego z problemami, wiedząc, że może nie wszystkie uda mu się od razu rozwiązać, ale wleje w ich serca nadzieję i motywację do formacji. Pamiętam, jak u schyłku życia bardzo osłabł, ale nigdy nie zakończył rozmowy sam, inicjatywa wychodziła od uczestników spotkań z nim. Serce mnie bolało, bo niektórzy tak bardzo chcieli z nim rozmawiać, że nie zważali na jego zdrowie.

To znaczy, że lubił przyjmować interesantów?

Inaczej: on kochał ludzi i odnosił się do nich przyjaźnie. Był gościnny. Zawsze, gdy ktoś go odwiedzał, to czymś częstował – nawet obiadem – i chętnie rozmawiał. Wspomniałem, że często przy jego oknie siadały gołębie. On lubił je karmić. A wiemy, że kto ma dobre serce dla zwierząt, ma też dobre serce dla ludzi, jak np. św. Franciszek czy Benedykt z Nursji. Nawet gdy pojawiali się u niego różni ludzie, także źli i przewrotni – nie stosował ostrych słów. Był cierpliwy. Ze wszystkimi umiał nawiązać kontakt, bo osobowość jego robiła na nich wrażenie. Niektórych nawet nawracała.

Dzisiaj takie cechy wydają się na wagę złota w coraz bardziej podzielonym społeczeństwie. Czy jego osobowość przekładała się na styl nauczania i uprawiania teologii?

Oczywiście. Tę łagodność, harmonię, serdeczność i ciepło od razu wyczuwało się w jego słowie, które kierował do wiernych. Chciał budzić nadzieję i radość. Wlewał entuzjazm w ludzkie życie i uczył cierpliwie wiary w Bożą Opatrzność. Mówimy o człowieku zaawansowanym w najpiękniejszych cnotach. Nie boję się tego określenia: autentycznie święty. Kto go bliżej poznał, może to potwierdzić.

Zauważyłem, że np. w Sulistrowicach pod Ślężą ludzie często wspominają bp. Pazdura w samych superlatywach.

Moim zdaniem w Sulistrowicach i sąsiednich Sulistrowiczkach istnieje już jakby jego kult. Biskup Józef Pazdur często był zapraszany przez ks. prał. Ryszarda Staszaka i korzystał z tego zaproszenia. Pamiętam, że kiedy tam się pojawiał, cała parafia ożywała. Od niego biły ciepło i serdeczność, które ujmowały ludzi, a przy tym za serce chwytała ich skromna i służebna postawa biskupa. Po prostu cieszyli się jego widokiem i wyczekiwali dobrego słowa. Niedawno byłem w Sulistrowicach i mówiłem tam o bp. Pazdurze. Panowała wielka cisza i skupienie. Czułem, że ludzie chcą o nim słuchać.

Gdy więc został biskupem pomocniczym, wrocławscy duchowni na pewno się ucieszyli.

Mało powiedziane, przeżywaliśmy wielki entuzjazm. To był właściwy człowiek na właściwym miejscu. Z głęboką duchowością.

Jaka była właśnie ta jego duchowość?

Moim zdaniem postawił na Maryję, tak jak Jan Paweł II. Każdą sprawę polecał Matce Bożej i nigdy się na Niej nie zawiódł. Charakteryzował się duchowością maryjną, ale bez eliminowania Jezusa Chrystusa, który stoi na czele autentycznej pobożności.

We wspomnieniach wielu ludzi bp. Józef Pazdur uchodził za człowieka nad wyraz spokojnego i opanowanego.

To prawda, że chyba nikt go nie widział bardzo zdenerwowanego. W trudnych sytuacjach zachowywał opanowanie i wyrażał się jasno oraz rzeczowo. Ja myślę, że do niego bardziej pasują słowa: delikatny i subtelny. Przepełniony dobrocią i miłością. Urzekająca osobowość.

Z czego to wynikało?

Z nieustannej modlitwy. Modlił się w kaplicy, w kościele, ale także w drodze na posiłek, podczas spaceru. Nawet rozmowy z nim miały charakter modlitewny. Zaczynaliśmy od spraw życia codziennego, a kończyliśmy na Matce Bożej. Biskup Józef do Chrystusa zbliżał się przez Matkę Bożą, co było widoczne w kazaniach. Dzisiaj takich ludzi prawie się nie spotyka. Myślę, że bp Pazdur przypomina trochę sługę Bożego księdza rektora Zienkiewicza. Zresztą oni ze sobą współpracowali w seminarium jako przełożeni w niełatwych czasach.

Niełatwe czasy, czyli walka z komunizmem – zgadza się?

Tak, w Polsce Ludowej szpiedzy komunistyczni i przedstawiciele różnych tajnych służb byli wszędzie. Nawet w kurii.

Jak się odnosił do tego ks. Józef Pazdur?

Był bardzo ostrożny, jeśli chodzi o ocenę drugiego człowieka, nawet tego przewrotnego, wrogiego, stojącego po drugiej stronie. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Przyznam szczerze, że niewielu takich ludzi spotkałem jak on.

Tacy ludzie nie biorą się znikąd. Gdzie szukać źródła takiej osobowości?

Myślę, że duży wpływ miał fakt, że bp Józef pochodził z diecezji tarnowskiej, która od lat cieszy się obfitością powołań. Arcybiskup Leon Wałęga leżał krzyżem przed Matką Bożą w Tuchowie w modlitwie za powołania. I zobaczmy, co się dzieje. Powołania w diecezji tarnowskiej rozlewają się na wszystkie inne diecezje.

Czy bp Józef Pazdur był przywiązany do ojczyzny?

Oczywiście. Powinniśmy go traktować jako wzór patrioty. On niewiele o sobie mówił, raczej ustawiał się w cieniu, bo taki miał styl bycia. Nie lubił stawiać się na świeczniku, a mimo to oddziaływał mocno na ludzi swoją osobą. Niektórzy mówili, że kanonizowaliby go za życia. Trzeba dziękować Bogu za takich ludzi w archidiecezji wrocławskiej w tych trudnych czasach.

Czego moglibyśmy się najbardziej uczyć od bp. Józefa Pazdura?

Przede wszystkim kultury duchowej, czyli umiejętności rozmawiania z ludźmi przy jednoczesnym dawaniu świadectwa swojej wiary. Po spotkaniu z nim człowiek miał zaszczepione pragnienie czynienia dobra. Uświadamiał sobie, że nie żyje dla siebie, ale dla drugich. Emanował świętością. Nie słyszałem, żeby ktoś przy mnie wypowiadał się krytycznie o bp. Pazdurze. A najpiękniejsze jest to, że gdy został biskupem, pozostały mu skromność i służebność, podobnie jak wtedy, gdy pełnił funkcję ojca duchownego w seminarium. Nie bez powodu przylgnęło do niego określenie: „serdecznie dobry człowiek”. Te słowa wiele o nim mówią.

Czy miał jakiś wzór, którym się kierował?

Moim zdaniem imponował mu abp Leon Wałęga, biskup tarnowski.

Dlaczego dzisiaj mamy wokół siebie tak niewielu ludzi pokroju bp. Józefa Pazdura?

Bo świat wpadł w materializm i goni za pieniądzem. Biskup Józef pieniądze traktował jako środek, który ma służyć ludziom. Na Ostrowie Tumskim zaczepiali go bezdomni, ubodzy i nigdy ich nie zostawił bez pomocy. On nie patrzył na to, że ktoś go może oszukać. Był chodzącą dobrocią.


Źródło: https://wroclaw.gosc.pl/doc/6676275.Biskup-o-golebim-sercu

Raport wydarzeń Parafii w Sulistrowicach w roku 2020

  1. Ok. 3 tysiące osób przywitało Nowy Rok 2019/2020 na Ślęży. Podczas Eucharystii świątynia była wypełniona, mnóstwo ludzi stało na schodach przed wejściem.

  2. 5 stycznia 2020 r. ks. dr Ryszard Staszak wybrany proboszczem dolnego śląska 2019 został zaproszony do siedziby TVP w Warszawie do programu “Między Ziemią a Niebem”.

  3. W styczniu rozpoczęliśmy sprzedaż ilustrowanego albumu z płytą CD pt. „Cztery Pory Roku na Ślęży”. Album został przygotowany z myślą o doświadczaniu Boga w codzienności, szczególnie podczas osobistych wędrówek po Ślęży. Ślęża jest dla Polaków pomnikiem historii oraz świadkiem wierności naszego narodu wobec przesłania Dobrej Nowiny. Cały dochód przeznaczony jest na dalszą renowację kościoła na Ślęży.

  4. W lutym 2020r. wybiliśmy medal ze złota nordyckiego: pierwszy – rewers Bolko II, awers kościół na Ślęży; drugi – Św. Jan Paweł II. Wykonaliśmy również magnesy z widokiem kościoła na Ślęży i inne pamiątki. Dochód przeznaczony jest na dalsze prace w kościele na Ślęży.

  5. 29 lutego ks. dr Ryszard Staszak wziął udział w programie “Drogi Wiary”, który jest emitowany w TVP3 Wrocław oraz w internecie.

  6. 28 lutego Ks. Ryszard Staszak, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach jako laureat plebiscytu „Proboszcz roku 2019” wziął udział w audycji Radia Rodzina.

  7. W marcu 2020 r. na każdej Mszy Świętej ponowiony został akt zawierzenia z 2018 roku w Częstochowie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa oraz Niepokalanemu Sercu Maryi, Królowej Polski wszystkich czterech kościołów naszej parafii, a także uroczystość obrania Św. Michała Archanioła za jej patrona.

  8. W związku z pandemią konronawirusa w kwietniu ks. dr Ryszard Staszak kupił ok. 1000 sztuk maseczek swoim parafianom. – Praktyki religijne jak najbardziej, ale bezpieczeństwo na pierwszym miejscu – mówi proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa u stóp góry Ślęży.

  9. 7 maja 2020r. W Sanktuarium w Sulistrowiczkach odbyła się uroczysta Msza Św. Z okazji 5-tej rocznicy śmierci ks. bpa Józefa Pazdura, związanego od wielu lat z naszą parafią, którą wspierał materialnie oraz duchowo.

  10. 1 sierpnia 2020r. Odbyło się 18. Spotkanie Rodzin w sanktuarium Matki Bożej Rady w Sulistrowiczkach. Abp Józef Kupny zachęcał małżonków i rodziny do walki o prawdziwą miłość na wzór Świętej Rodziny.

  11. 9 sierpnia 2020 r. w Sanktuarium w Sulistrowiczkach oraz na scenie plenerowej na szczycie Ślęży odbyły się koncerty muzyki klasycznej i sakralnej „Sursum Corda – w górę serca” z okazji 119 rocznicy urodzin kard. Stefana Wyszyńskiego – w wykonaniu znakomitych śląskich artystów: Marcin Sidor – skrzypce, Kamil Pawłowski – fortepian.

  12. 26 września w Sulistrowicach odbył się Festiwal Młodych „W poszukiwaniu prawdy”. Spotkanie zgromadziło ponad 100 uczestników. Pierwszym punktem wydarzenia były konferencje tematyczne nawiązujące do hasła Festiwalu. Prelekcje do młodych wygłosili: Ks. Ryszard Staszak, Stanisław Dobrowolski, Karol Białkowski, Ks. Jakub Bartczak oraz Jakub Pigóra.

  13. 6 listopada 2020r. Stowarzyszenie “Twoje Nowe Możliwości” zorganizowało wyprawę swoich niepełnosprawnych podopiecznych na górę Ślężę. Zdobyć szczyt pomogli im duszpasterze z Sulistrowic: ks. dr Ryszard Staszak i ks. Jakub Bartczak. W ramach projektu Centrum Wsparcia Edukacyjno-Zawodowego kilkanaście osób z różnymi niepełnosprawnościami wraz z wolontariuszami miało możliwość wejść na Ślężę. Dla większości było to pierwsze spotkanie ze śląskim Olimpem.

  14. Odpowiadając na apele turystów oraz miłośników ziemi Ślężańskiej, którzy w okresie zimowych docierają do kościoła na Ślężę zmarznięci – w grudniu 2020r. zamontowaliśmy dmuchawę o wysokiej mocy grzewczej oraz podwieszane promienniki nagrzewające wnętrze kościoła oraz zakrystii.

  15. W przygotowaniu jest książka autorstwa ks. dra Ryszarda Staszaka pt. „Bp Pazdur i Ślęża” o nietuzinkowym życiu Bpa Józefa Pazdura, związanego z górą Ślężą oraz Sulistrowiczkami. Książka będzie składać się z artykułów, wspomnień oraz świadectw wielu pokoleń kapłanów – wychowanków Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, będących studentami księdza biskupa. Biskup Józef Pazdur przez styl swego życia, przypomina papieża dobroci – Św. Jana XXIII, którego wraz z biskupem Bolesławem Kominkiem odwiedzał w Watykanie. Przez kult Matki Bożej i służbę bliźnim bp Pazdur przypominał zaś Św. Jana Pawła II Wielkiego. Zachwycał się pięknem przyrody Masywu Ślęży, wspierał budowę Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach, był ponadto częstym gościem naszej parafii, brał udział w „Spotkaniach Rodzin” i cieszył się powszechnym szacunkiem duchowieństwa oraz wiernych.

  16. W związku z fatalnym stanem i nieszczelnością okien w kościele na Ślęży, przez które podczas obfitych opadów do wnętrza kościoła dostaje się woda, rozpoczęliśmy prace związane z wymianą wszystkich okien na nowe – stalowe z witrażami. Jesteśmy na etapie przygotowania projektów.

  17. W czerwcu 2021 r. kościele na Ślęży planujemy Mszę Św. z okazji odsłonięcia 2-metrowej, wykonanej w piaskowcu rzeźby pomnika Bolka II, księcia związanego ze Śląskiem oraz górą Ślężą. Rzeźba jest odwzorowaniem sarkofagu w Krzeszowie. Pomnik został ufundowany przez JE Abpa Józefa Kupnego, Metropolitę Wrocławskiego. Bolko II to ostatni suwerenny polski książę na Śląsku, który nie dał się zhołdować Janowi Luksemburczykowi, pozostając wiernym koronie Polskiej. Zmarł 28 VII 1368 r. Obecnie czekamy na decyzję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego odnośnie umieszczenia pomnika na Ślęży.

  18. Aby zobaczyć bieżące postępy prac zachęcamy do odwiedzenia naszych stron internetowych www.sleza.info oraz www.parafiasulistrowice.pl

Ks. dr Ryszard Staszak, Proboszcz

Refleksja na temat Świąt Bożego Narodzenia

Boże Narodzenie to święto wyjątkowe. To dni szczególnej radości. Po długim oczekiwaniu Bóg przychodzi do ludzi. Bóg wkracza w historię ludzkości. Nie jesteśmy sami – Bóg jest z nami. Bóg – człowiek przychodzi na ziemię jako dziecię. Oddaje się w nasze ręce, powierza się naszej woli. Niech każdy z nas przyjmie go dzisiaj do swego serca. Niech każdy z nas zaprosi go do swojego domu.

Czytaj dalej

Papież w IV Światowy Dzień Ubogich apelował: W obecnych czasach niepewności nie dajmy się zarazić obojętności

W obecnych czasach niepewności nie dajmy się „zarazić obojętnością” – apelował w niedzielę papież Franciszek podczas Mszy św. w IV Światowy Dzień Ubogich. Mówił, że smutne jest, gdy chrześcijanin „gra na obronie”, przestrzegając tylko zasad i przykazań.

W homilii w czasie mszy w bazylice Świętego Piotra z udziałem grupy ubogich oraz osób, które się nimi opiekują, papież powiedział, że „wszystko zaczyna się od wielkiego dobra”.

Podkreślił zarazem: Jesteśmy posiadaczami wielkiego bogactwa, które nie zależy od tego, ile rzeczy mamy, ale od tego, czym jesteśmy: od życia, które otrzymaliśmy, od dobra, które jest w nas, od nieprzepartego piękna, którym Bóg nas obdarzył. Tymczasem, jak zauważył, ludzie często patrząc na swoje życie, widzą tylko to, czego im brakuje. Wówczas ulegamy pokusie „gdybym”: gdybym miał tę pracę, gdybym miał ten dom, gdybym miał pieniądze i sukcesy, może nie miałbym tego problemu, może miałbym lepszych ludzi wokół siebie! — mówił Franciszek.

Właśnie to złudzenie, jego zdaniem, nie pozwala dostrzec tego, co jest dobre i sprawia, że zapomina się o talentach, jakie się posiada. Nie służy życiu ten, kto nie żyje po to, żeby służyć — wskazał papież.

Przypominał: Wielkość naszego życia nie zależy od tego, ile odłożymy na bok, ale od tego, ile owoców przyniesiemy. Dodał: Jakże wielu ludzi spędza swoje życie jedynie gromadząc, bardziej myśląc o tym, by dobrze się mieć, niż o czynieniu dobra. Ale jakże puste jest życie, które ugania się za potrzebami, nie patrząc na potrzebujących.

Jak zauważył, „to smutne, kiedy chrześcijanin gra na obronie, trzymając się jedynie przestrzegania zasad i poszanowania przykazań”. To nie wystarczy, wierność Jezusowi to nie tylko niepopełnianie błędów — ostrzegł Franciszek. Apelował, by w obecnych czasach niepewności i kruchości nie marnować życia, myśląc tylko o sobie i nie „zarażać się obojętnością”. Nie łudźmy się, mówiąc: pokój i bezpieczeństwo — dodał.

Bankierami, którzy mogą zapewnić nam trwały zysk – wyjaśnił – są ubodzy; zapewniają nam wieczny dochód i już teraz pozwalają nam ubogacić się w miłości. Według papieża największym ubóstwem, które trzeba zwalczyć, jest ubóstwo miłości. Wzywał: Wyciągnij rękę do potrzebującego, zamiast domagać się tego, czego ci brakuje.

Franciszek mówił, że pod koniec życia ujawnia się prawda o tym, iż przeminą pozory świata, według których sukces, władza i pieniądze nadają sens egzystencji, a miłość to, co się dało, wyłoni się jako prawdziwe bogactwo. Jeśli nie chcemy żyć w ubóstwie, prośmy o łaskę dostrzeżenia Jezusa w ubogich, żeby służyć Jezusowi w ubogich — mówił Franciszek.

Oddał cześć zamordowanemu niedawno we Włoszech księdzu Roberto Malgesiniemu, który niósł pomoc ubogim. Ten kapłan nie tworzył teorii, po prostu widział Jezusa w ubogich, a sens życia w posłudze — podkreślił. Prośmy o łaskę, aby nie być chrześcijanami w słowach, lecz w czynach — zaapelował Franciszek.

Msza w Watykanie odbyła się zgodnie z regułami bezpieczeństwa sanitarnego.

Źródło: Polska Agencja Prasowa / wPolityce

Miłość i życie albo egoizm i śmierć? “Coraz więcej chrześcijan ulega cywilizacji egoizmu, hedonizmu, demoralizacji, wyuzdania”

W obliczu „Strajku kobiet” każdy z uczniów Jezusa powinien zrobić rachunek sumienia samemu sobie. Duchowni i świeccy w Kościele są nie tylko uczniami Jezusa. Są jednocześnie – i niestety coraz bardziej –dziećmi tego świata. Coraz więcej chrześcijan – i to nie tylko wśród nastolatków czy młodych dorosłych – ulega cywilizacji egoizmu, hedonizmu, demoralizacji, wyuzdania. Ta antyludzka cywilizacja, która dominuje obecnie w przestrzeni publicznej, zachęca nas do tego, byśmy robili to, co chcemy, byśmy na ulicach, przy dzieciach, chwalili się tym, że kierujemy się popędem, a nie miłością i odpowiedzialnością, byśmy kpili sobie z Boga, z godności człowieka, z małżeństwa i rodziny, z miłości, czystości i wierności. A gdy ktoś z nas ulega duchowi egoizmu, deprawacji i grzechu – zwłaszcza ktoś z duchownych – wtedy media z zapałem szerzące demoralizację, rzucają się na nas z kiepsko udawanym „oburzeniem” i wytykają nas palcem. Zło w Kościele zaczyna się wtedy, gdy samych siebie czy innych ludzi słuchamy bardziej niż Boga. Tej prawdy doświadczamy teraz zdecydowanie bardziej boleśnie niż jeszcze kilka lat temu. Brak dyscypliny w obliczu koronawirusa, zdradzieckie działanie na szkodę Ojczyzny, szerzący się egoizm i hedonizm,wyuzdanie i profanacje w przestrzeni publicznej, to wszystko powinno skłaniać uczniów Jezusa do osobistej refleksji i do osobistego nawrócenia.

Im bardziej się nawracamy, tym bardziej jesteśmy w stanie patrzeć w głąb rzeczywistości, odróżniać dobro od zła, fakty od ideologii, slogany od prawdy. To konieczny warunek, żeby w sposób merytoryczny i zrównoważony patrzeć na demonstracje, które przechodzą ulicami naszych miast. Pretekstem do nich stało się orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który nie mógł orzec inaczej niż to, że aborcja eugeniczna – podobnie jak każda aborcja – jest sprzecza z Konstytucją, gdyż art. 38 ustawy zasadniczej stwierdza: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. KAŻDEMU człowiekowi, czyli niezależnie od fazy rozwoju, w jakiej tenże człowiek się znajduje. Popieranie tak zwanego „Strajku kobiet”, czy uczestniczenie w jego marszach, to popieranie środowiska, które prześladuje nas, chrześcijan, za przekonania. Ci ludzie prześladują nas nie tylko kpiną, agresją, wrogością, skrajnymi wulgaryzmami, mową nienawiści i mową wykluczenia. Prześladują nas także przemocą fizyczną: bezczeszczą świątynie, dopuszczają się profanacji Eucharystii, rzucają butelkami i kamieniami w ludzi, którzy stają w obronie świątyń oraz w obronie prawa do wolności religijnej i wolności przekonań. Liderzy „Strajku kobiet” domagają się prawa do legalnego zabijania dzieci do 12-go tygodnia ciąży. Domagają się tego, żeby można było legalnie zabijać Polaków w fazie rozwoju prenatalnego – z pomocą państwa i za pieniądze z naszych podatków. Wiele osób, które wspiera „Strajk kobiet”, nie zdaje sobie sprawy z tego, że wspiera środowisko, które wyklucza wszystkich innych, które stosuje przemoc, które kpi sobie z Boga i Dekalogu.

Udział wielu nastolatków w marszach „Strajku kobiet” świadczy o dwóch ważnych sprawach. Po pierwsze, świadczy o słabości nas, dorosłych katolików. Niestety wielu z nas – duchownych i świeckich – nie potrafi dawać młodym ludziom wiarygodnego, czytelnego, odważnego świadectwa o tym, jak piękne i jak radosne zaczyna być nasze życie wtedy, gdy postępujemy zgodnie ze słowami i czynami Jezusa. W relacjach międzyludzkich – a już zwłaszcza w wychowaniu młodego pokolenia – rację i pozytywny wpływ ma ten, kto kocha, kto jest radosny i pogodny, kto zachowuje spokój i cierpliwość w najtrudniejszych nawet sytuacjach. A taki potrafi być jedynie ten, kto jest serdecznie zaprzyjaźniony z Bogiem i kto ma taką władzę nad sobą, że w codziennym życiu respektuje wszystkie przykazania Dekalogu.

Udział wielu młodych ludzi w „Strajku kobiet” świadczy jednak nie tylko o kryzysie nas, dorosłych, jako wychowawców i świadków Chrystusa. Świadczy też o kryzysie tych młodych ludzi. Od Boga najbardziej oddala bowiem własna słabość i własny grzech. Kto z młodych ludzi jest w takim kryzysie, że popada w uzależnienia, że największą aspiracją staje się dla niego chwila seksualnej przyjemności, że krzywdzi samego siebie, albo wiąże się z tymi, którzy krzywdzą, ten ma dwie możliwości: nawrócić się lub chować się przed Bogiem. To drugie jest łatwiejsze. Udział w „Strajku kobiet” to dla wielu młodych „usprawiedliwienie” tego, że chowają się przed Bogiem, bo nie panują nad sobą i nad własnym życiem.

Do chaosu aksjologicznego i do mieszania dobra ze złem przyczyniają się obecnie także niektórzy duchowni. Przykładem jest przewrotnie sformułowany „zwyczajnych” księży, którzy od lat są zaangażowani politycznie i którzy stają po stronie ludzi kpiących sobie z Boga, z człowieka, z małżeństwa i rodziny. Straszliwie boli to, że są księża, którzy wspierają osoby publicznie chwalące się tym, że zabiły własne dzieci. Nie dziwię się temu, że w obliczu takich wypowiedzi niektórych duchownych młodzi ludzie mają zamęt w głowie. W tej sytuacji liczę na szybką reakcję przełożonych tychże księży i na wyciągnięcie stanowczych sankcji dyscyplinarnych wobec duchownych, którzy publicznie wspierają aborcję, przemoc i dyskryminowanie chrześcijan za głoszenie Ewangelii.

Agresywne i wulgarne przeciwstawianie się Ewangelii miłości i cywilizacji życia to nic nowego, ani nic zaskakującego. Po Adamie i Ewie wszyscy ludzie są zagrożeni własną słabością oraz demoralizacją, która wynika z negatywnych nacisków zewnętrznych. W Polsce nie mamy legalnej aborcji na życzenie, nie mamy legalnej eutanazji, pary homoseksualne nie mogą z pomocą prawa stanowionego udawać „małżeństw” czy adoptować dzieci. Wolność od zła i demoralizacji – podobnie jak niepodległość państwowa – nie jest nam jednak dana raz na zawsze. Ludzie zdemoralizowani i przewrotni robią i będą robić wszystko, żeby odciągnąć jak najwięcej osób od Boga i od Kościoła, gdyż Bóg przypomina nam Dekalog, a Kościół przyprowadza do Boga, który mówi: kochaj, a nie zabijaj! Proces sekularyzacji jest stary jak świat. Już pierwsi ludzie ulegli sekularyzacji. Wmówili sobie, że własną mocą odróżnią dobro od zła i że sami będą jak bogowie. Wiemy, jakimi dramatami skończył się ów pierwszy czas sekularyzacji. Równie nieszczęsne będą konsekwencje, jeśli w naszej Ojczyźnie postępować będzie sekularyzacja, gdyż ona oddala od miłości i od życia. Proces ten będzie na tyle powstrzymywany, na ile choćby mała grupa chrześcijan pozostanie radykalnie wierna Chrystusowi.

Ks. dr Marek Dziewiecki

Doktor psychologii, od 1988 wykładowca psychologii i pedagogiki w Seminarium Duchownym w Radomiu. Jest autorem książek o wychowaniu, dojrzewaniu do małżeństwa i założenia rodziny, psychologii zdrowia, profilaktyce i terapii uzależnień, a także komunikacji

międzyludzkiej.https://wpolityce.pl/kosciol/526135-milosc-i-zycie-albo-egoizm-i-smierc