Musimy sobie uświadomić, że to nie wina ateistów, że świat się sekularyzuje. Że odchodzi od Boga, że ustanawia beznożne prawa, że nie chciał wprowadzić do konstytucji unijnej odniesienia do Boga. Przede wszystkim to wina tych biernych i tchórzliwych chrześcijan, którzy nie bronią Chrystusowej wiary i moralności. Więc na widok ewidentnego zła nie chowajmy głowy w piasek.
Przeciwstawiajmy się temu złu na tyle, na ile możemy. Nie wolno nam dopasowywać swoich poglądów i swojego życia do publicznej opinii kształtowanej dziś medialne przez ateistów, agnostyków, liberałów oraz relatywistów moralnych. Musimy obudzić się z letargu ogarniającej nas obojętności religijnej i konsumpcyjnego, pogańskiego widzenia świata.
Zaczynimy żyć tak, aby nasze życie stało się nieustannym znakiem sprzeciwu wobec panującego zła, upadku moralnego, nałogu, rozpowszechnianego kłamstwa, zdrad małżeńskich oraz nienawiści do Boga i Kościoła. Chrystus nas nieustannie potrzebuje, potrzebuje naszych umysłów, naszych rąk, naszych serc, naszych zdolności i talentów. Nie wstydźmy się przyznać do Chrystusa. Bądźmy Jego świadkami. Nie bójmy się powiedzieć „nie” temu złu, które nas kusi ze wszystkich stron. Człowiek wolny potrafi powiedzieć „nie” temu, co niszczy jego duszę.