Bez oparcia o Dekalog, Ewangelię i prawo naturalne nie da się stworzyć społeczeństwa uczciwego i myślącego kategoriami dobra wspólnego, żyjącego według reguły obowiązku wobec innych ludzi, a nie tylko według reguły zaspokajania własnych, egoistycznych potrzeb. Nie da się zahamować przestępczości, jeśli od dziecka nie będziemy uczyć człowieka bojaźni Bożej i szacunku dla dziecięciu przykazań. Jedynie bowiem szacunek dla Bożych przykazań stanowi naprawdę skuteczną podstawę szacunku dla prawa ustanowionego przez ludzi.
Teorie wychowawcze wymyślone przez postmodernistów i neomarksistów zdecydowanie odrzucają Boga oraz tradycyjne wartości takie jak uczciwość, prawdomówność, pracowitość, obowiązkowość, samodyscyplinę pracy, umiejętność poprzestania na małych rzeczach, koleżeńskość, zdolność do wyrzeczeń czy szacunek dla rodziców, starszych i wychowawców.
Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy wychowujemy nasze dzieci na szlachetnych, dobrych i uczciwych ludzi? Czy też wychowujemy je na egoistów, przestępców, zdrajców i pasożytów społecznych? Dla kościoła, dla państwa, szkoły i rodziny nie ma ważniejszego zadania od dobrego wychowania dzieci i młodzieży. To z rodziny młody człowiek wynosi wartości moralne i społeczne, które w największym stopniu kształtują jego postawy w życiu dorosłym. Nie da się jednak tego zrobić samymi słowami czy nawet skrupulatną realizacją programów edukacyjnych. Konieczny jest przykład osobisty płynący od rodziców, kapłanów, nauczycieli oraz wychowawców. Dobry proces wychowawczy potrzebuje przede wszystkim świadków szlachetnego życia, zwłaszcza jeśli świadkowie ci, poprzez własne postępowanie potwierdzają to, co sami głoszą. Młodzież potrzebuje ideałów i autorytetów. Czy takimi świadkami będą ludzie ulegający dzisiejszej postmodernistycznej cywilizacji, dla których celem jest jedynie pieniądz i nieustanna zabawa?