Zgodnie z wielowiekowym zwyczajem liturgicznym obchodzimy w czwartek – po Niedzieli Trójcy Przenajświętszej – Uroczystość Bożego Ciała. W czwartek odbyła się ostatnia wieczerza, Chrystus wraz z Apostołami świętował paschę w wieczerniku. Wziął w swoje ręce chleb i powiedział: „To jest ciało moje”. Ujął kielich z winem i powiedział: „To jest kielich krwi mojej, to czyńcie na moją pamiątkę”. Każda Msza Święta uobecnia trzy wielkie momenty historii naszego zabawienia. Ostatnią Wieczerzę, śmierć Chrystusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie. Każda Msza Święta jest największym na świecie cudem stale powtarzającym się na wszystkich ołtarzach. Chleb w kapłańskich rękach pod wpływem słów konsekracji staje się żywym, autentycznym, prawdziwym ciałem i krwią Chrystusa.
Raz w roku niesiemy w procesji żywe Ciało Chrystusa po ulicach naszych miast i wsi. Pragniemy, by żywy, prawdziwy Bóg pobłogosławił nasze miasto, nasze domy, pola, ogrody, szkoły, uniwersytety, szpitale i hospicja. Wszystkie te miejsca gdzie pracujemy, uczymy się, bawimy i cierpimy. Prosimy by błogosławił cały mały świat, w którym żyjemy w rodzinach, w którym kochamy się i wychowujemy nasze dzieci. Opiekujemy się słabymi i potrzebującymi pomocy, przeżywamy chwile szczęścia a także smutku, rozgoryczenia i osamotnienia. Niosąc w procesji tak bardzo uroczyście żywe Chrystusowe Ciało, całemu światu wyznajemy naszą głęboką wiarę, którą otrzymaliśmy w darze od naszych przodków, i którą pragniemy przekazać dalszym pokoleniom.
Wielu współczesnych ludzi wyparło się Chrystusa. Wielu szydzi z Niego, wielu Go ignoruje, wielu pisze o Nim kłamliwe opowieści i wstydzi się wyznawać Go publicznie. Wielu jest zbyt leniwych, by się do Niego modlić, by uczestniczyć we Mszy Świętej niedzielnej, by wziąć udział w procesji Eucharystycznej . Wszyscy oni budują swoje życie nie na mocnym fundamencie wiary w Chrystusa, lecz na lotnym piasku fałszywych recept, na tak zwanym szczęściu rozpowszechnianych przez różne ideologie. Namawiają one współczesnego młodego człowieka, by szukał szczęścia w rozpuście, narkotykach, alkoholu, zakupach czy zabawie, nie zastanawiając się nawet przez chwilę do czego prowadzi takie postępowanie. Kiedy zbudujemy dom naszego życia na fałszywszych receptach, a nie na skale, wówczas dom rozpadnie się grzebiąc wszelkie nadzieje, pozostawiając rozpacz i świadomość przegranego losu.
Jako chrześcijanie starajmy się budować życie na skale Chrystusowej wiary, dlatego tak licznie gromadzimy się na Eucharystii Bożego Ciała przy żywym ciele Chrystusa. Dlatego publicznie się do niego przyznajemy, mimo naszej słabości mamy niewzruszoną nadzieję, że nasz Zbawiciel nigdy nas nie opuści, tak jak my przyznajemy się do Niego, tak i On przyzna się do nas na ostatecznym sądzie, przed którym stanie każdy człowiek – chce tego czy nie. Nawet najmocniejsza wiara nie może być martwa, musi być żywa, musi owocować dobrymi myślami, słowami i uczynkami. Nasza wiara musi owocować miłością do bliźnich. Wspierać mamy się wzajemnie kawałkiem chleba, a jeżeli trzeba – moralnym wsparciem, dobrym słowem, którego niejeden człowiek bardziej dziś potrzebuje niż chleba i pieniędzy. Nasza chrześcijańska wiara jest karmiona żywym ciałem Jezusa Chrystusa, a naszym obowiązkiem jest dzielić się nią z innymi. Nasz obowiązek to przekazanie wiary naszym dzieciom, krewnym, przyjaciołom, a nawet obcym i nieznajomym. Mamy obowiązek naszym słowem i życiem o niej świadczyć. Każdy chrześcijanin zobowiązany jest do tego, by swoim życiem świadczyć o Chrystusie. Powinniśmy być Ewangelią miłości i życzliwości chrześcijańskiej. Powinniśmy tak postępować, aby inni patrząc na nasze życie uwierzyli, że Bóg istnieje.