– Trzeba dostrzec dziś Jezusa, który jest zabijany w Kijowie, Charkowie, Odessie… Ale trzeba dziś także dostrzec Jezusa w twarzach tych, którzy organizują pomoc, przyjmują ludzi szukających wsparcia – mówił abp Józef Kupny w Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach.

Metropolita wrocławski – przewodnicząc Mszy św. transmitowanej przez TV Polonia i Radio Rodzina – ukazał Wielki Post, jako czas, gdy można uświadomić sobie na nowo, jaką porażkę odnosi człowiek, kiedy Boga zamknie w grobie.

– Ten absolutny brak nadziei byłby przerażający, gdyby nie świadomość, że Boga zabić się nie da. Że po Wielkim Piątku przychodzi poranek zmartwychwstania. I że ten Bóg tak naprawdę pragnie tylko jednego – bliskości człowieka, którego stworzył z miłości – mówił, zwracając uwagę na słowa psalmu, który brzmi w liturgii I Niedzieli Wielkiego Postu:

„Kto się w opiekę oddał Najwyższemu
i w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Pana: «Ty jesteś moją ucieczką i twierdzą,
Boże mój, któremu ufam».”

– Jedno słowo stanowi klucz do zrozumienia tego tekstu. Ono brzmi: „mój”. Psalmista zwraca się do Boga: „Ty jesteś moją ucieczką i twierdzą. Boże mój, któremu ufam”. Chciałbym, żeby te słowa dzisiaj wybrzmiały, bo może przekonani jesteśmy, że Bóg był mocą, siłą, ucieczką, twierdzą, ale dla św. Jana Pawła II, dla wielu świętych i błogosławionych; może jeszcze przyjmujemy, że jest mocą i siłą dla papieża seniora Benedykta XVI czy obecnego papieża Franciszka, ale zadajmy sobie pytanie: Jak jest z nami? Czy czujemy, że Bóg jest naszym obrońcą, że możemy być pewni, iż jeśli nasze życie jest w Bożych rękach, nic złego nas nie spotka? Bracie, siostro: Czy mówisz o Bogu „mój Bóg”, czy mówisz „mój Boże”? Czy uważamy Pana Boga za kogoś, kto należy do naszego świata?

Zauważył, że o najbliższych nam osobach – rodzicach, małżonkach – mówimy często „mój”, „moja”.  – Czy Bóg należy do tego wąskiego grona osób, które nazywasz swoimi? – pytał, zauważając że to nie jest przypadek, że najważniejsze przykazanie brzmi: „Będziesz miłował Pana Boga swego cały swoim sercem, całą swoją mocą i całym swoim umysłem”.

– Tam wszędzie jest to słówko „swoim”… Bo to jest nasz Bóg i On chce żebyś Go kochał, kochała tak, jak potrafisz, żebyś Mu oddał, oddała swoje serce. To znaczy: nie mamy Go kochać tak, jak Go kochał św. Franciszek, św. Faustyna, św. o. Pio. Jemu zależy na naszej miłości i na naszym sercu – wyjaśniał. – Nawet jeśli to serce jest podzielone, rozdarte, a może i obciążone grzechami. Masz kochać Boga całym sercem, jak potrafisz. Oddaj Mu to, co dziś jesteś w stanie dać. Bo Jezusowi zależy na tym, by chociaż raz w życiu każdy z nas powiedział o Nim: „mój Bóg”, „mój Jezus”.

Zwrócił uwagę na fakt, że dla wielu osób Pan Bóg stał się kimś dalekim, kto przychodzi z nakazami, zakazami, ale którego bliskości nigdy nie doświadczyli.

– Temu ma służyć czas Wielkiego Postu, byśmy wszyscy zbliżyli się do Boga. Wszystko, co w tym okresie podejmujemy – myślę tu o praktykach pobożnościowych, takich jak post, modlitwa i jałmużna – do tej bliskości ma to wszystko nas prowadzić. I nikt dziś nie może mieć wątpliwości, że tej bliskości Boga bardzo potrzebujemy – wyjaśniał arcybiskup.

Sytuację, w której obecnie się znajdujemy, porównał do doświadczenia pustyni. I o ile samo wyjście na pustynię nie jest czymś złym, bo przecież Pan Jezus sam wiele razy odchodził na miejsce pustynne, by się modlić, to jednak historia zbawienia pokazuje, że ludzie często na tej pustyni ponosili porażki. Ojcowie Kościoła zauważali, że trzy próby, którym był Jezus poddany na pustyni, to echa trzech porażek narodu wybranego. Ponieśli je, kiedy oddawali cześć złotemu cielcowi, gdy zapomnieli o Bogu, który ich ocalił i gdy wystawiali Boga na próbę.

– Dziś dokładnie takie same porażki odnoszą ci, którzy uwierzyli w kłamstwo szatana, że można panować nad światem i dążąc do osiągnięcia tego celu są gotowi niszczyć drugiego człowieka, zabijać, poniżać. Ale także dziś taką samą porażkę odnoszą ci, którzy w imię korzyści ekonomicznych, politycznych zastanawiają się, czy bronić ludzkiego życia, czy stawać w obronie człowieka, któremu odbierane jest życie i odbierana jest godność – mówił arcybiskup. – Obecnie cała Europa, cały świat został wyprowadzony na pustynię i szatan wmawia mu, że można zamykać oczy na zło, byle zgadzały się zera na kontach bankowych. Wmawia, że można zabijać, by innych sobie podporządkować, że można strzelać do drugiego, byle utrzymać władzę.

Podkreślił,  że Bóg upomni się o wszystkich prześladowanych: – Bóg się upomni o tych młodych chłopaków, którym wciska się do ręki karabin i każe zabijać. Bóg się upomni o te rodziny, które muszą się rozstać i które nie wiedzą czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczą. Bóg się upomni o łzy dzieci i matek, bo Bóg nigdy nie był obojętny na łzy ludzi słabych, poniżanych, gardzonych i zabijanych. Bóg się o nich wszystkich upomni.

– Bóg umiera z człowiekiem i przez śmierć prowadzi do zmartwychwstania – mówi abp Kupny. – Trzeba dostrzec dziś Jezusa, który jest zabijany w Kijowie, Charkowie, Odessie i wielu innych miastach, bo ktoś uwierzył w kłamstwo szatana, że można panować nad światem, a drogą do tego jest unicestwienie innych ludzi. Ktoś w to uwierzył, ale to kłamstwo, bo Boga nie da się zabić. Bóg trzeciego dnia zmartwychwstanie, a wszyscy którzy dziś Go zabijają w drugim człowieku, staną twarzą w twarz z Nim i ze swoimi ofiarami.   

– Ale trzeba dziś także dostrzec Jezusa w twarzach tych, którzy organizują pomoc, przyjmują ludzi szukających wsparcia, otwierają przed nimi swoje domy, dzielą się jedzeniem i tym wszystkim, co mają – kontynuował. – Trzeba dostrzec Jezusa w uśmiechu dzieci, które po długich godzinach, może i dniach, ucieczki mogą popatrzeć w niebo i nie widzieć już samolotów wojskowych. To jest to o czym mówi nam Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: „nie samym chlebem żyje człowiek”. A czym żyje? Żyje chlebem, którym dzieli się z drugim, żyje miłością, która zwycięża nienawiść, pokorą, która unicestwia pychę, egoizm i która pokazuje, jak mali są ludzie wpatrzeni jedynie w siebie.

Metropolita zapraszał do głębokiego wejścia w czas Wielkiego Postu – czas przylgnięcia do Boga, przypominając, że „poznać czyjeś imię” znaczyło dla narodu wybranego wejście w głęboką relację z kimś, nawiązanie przyjaźni.

– Bóg zapewnia, że wyzwoli ludzi, którzy dziś żyją w utrapieniu. Niech uważają ci, którzy są przyczyną tego utrapienia, tej krzywdy drugiego człowieka, bo może się okazać, że walczą z samym Bogiem – dodał. – A to oznacza, że są skazani na przegraną, na totalną klęskę. My w Chrystusie odnosimy zwycięstwo i z Niego czerpiemy naszą nadzieję.

Ks. Ryszard Staszak, proboszcz parafii w Sulistrowicach, do której należy sanktuarium w Sulistrowiczkach, przypomniał historię malowniczo usytuowanego kościoła. Zaprojektowany został przez J. Wojnarowicza, a jego sklepienie nawiązuje do siedmiu darów Ducha Świętego. – Matka Boża wybrała sobie to miejsce, by dobrze nam radzić – stwierdził, wspominając również o pobliskiej świątyni na szczycie Ślęży. Jej szczyt stał się celem nie tylko wycieczek krajoznawczych, ale także pielgrzymek.

Źródło: wroclaw.gosc.pl